czwartek, 5 listopada 2009

W tym roku nie było jesieni.


Przeoczyłam w tym roku jesień, nie zdążyłam... Chodziłam, przyglądałam się bezczynnie jej przemijaniu ;/ Bardzo lubię tę porę roku zwłaszcza od połowy września do pierwszego listopada. Po pierwszym L. zwykle nastają mroziki i mrozy, a liście lecą z drzew jakby na złamanie karku - bezduszni samobójcy zwiastują zimę i odbierają nam radość dostrzegania rudości, czerwieni, zgniłej zieleni i żółci. Szeleści i niknie pod stopami zapach rozkładających się liści. Później zostaje szarość, gołość, niewesołość, chłód, ospałość i nostalgia.